Strona:Karol May - Król naftowy II.djvu/52

Ta strona została skorygowana.

dów. Nie ulega najmniejszej wątpliwości, że nasz kraj będzie wreszcie uwolniony od tej zbójeckiej plagi. Daję panu słowo, że wszyscy będą dyndać.
Nie wszczynano więcej rozmów. Zaciągnięto straże i ułożono się do snu. Jeden z żołnierzy przysiadł się do jeńców, aby ich mieć na oku.
Spętany scout leżał nieopodal Buttlera. Nie zamienili ze sobą ani słowa, aczkolwiek nietrudno im było rozmówić się ukradkiem, ponieważ leżeli stłoczeni razem. Kiedy wszyscy dookoła usnęli, scout, zmiarkowawszy, że strażnik zważa jedynie na więzy, potrącił łokciem Buttlera i szepnął:
— Czy śpi pan, sir?
— Nie — brzmiała odpowiedź. — Ktoby mógł zasnąć w takich okolicznościach?
— Więc odwróć się do mnie — muszę z panem pomówić!
— Wszak był pan przewodnikiem tych szubrawców? — zapytał Buttler, zwracając się twarzą do scouta. — Skąd te więzy?
— Posądzono mnie, że chcę się z wami sprzymierzyć.
— Ale to nieprawda?
— Z początku nie, ale później powziąłem ten zamiar. Nazywam się Poller, sir, i chciałbym, aby pan miał do mnie zaufanie. Sto szans prze-

50