Strona:Karol May - Król naftowy III.djvu/34

Ta strona została skorygowana.

Aby wydrążyć dostatecznie obszerny otwór, musielibyśmy bardzo długo pracować.
— Więc powała?
— Tak. Wprawdzie utrudnia pracę ta okoliczność, że trzeba stanąć na barkach dwóch towarzyszów, ale skoro usuniemy bierwiona, reszta pójdzie jak po maśle. Niestety, mamy światła najwyżej na pół godziny. Poszukajmy więc szybko najodpowiedniejszego miejsca!
Znaleziono je niebawem. Sam i Droll chcieli rozpocząć; pierwszy stanął na barkach Stone’a i Parkera, drugi na barkach Ebersbacha i Straucha. Po pewnym czasie mieli ich inni zluzować. Skoro rozpoczęto pracę, odezwał się Szi-So:
— Światła nie starczy. Być może, później będzie potrzebniejsze, niż teraz. Czy lampka ma się wypalić do reszty?
Dobra była rada. Zgaszono lampkę. Rozległ się szmer świdrów i podźwięk noży, oraz ciężkie oddechy obu pracujących. Tak natężyli siły, że już po kwadransie trzeba było ich zluzować. O spaniu nie było mowy. Świdrowano, drążono przez całą noc; wreszcie usunięto tyle drzewa, że powstał otwór, przez który pojedynczo można było się przeczołgać. Pozostało tylko przeryć się przez górną warstwę dobrze ubitej, stwardniałej w kamień gliny. To zajęło wiele czasu. Dopiero koło południa szczególny dźwięk noży zasygnalizował, że praca ma się ku końcowi.

32