Strona:Karol May - Król naftowy III.djvu/68

Ta strona została skorygowana.

— Mój brat widzi, żeśmy się nie omylili: Ka Maku był w sojuszu z królem naftowym.
— Prawda! — skinął Shatterhand. — Wódz go nie ścigał. Spotkalibyśmy bowiem albo jego samego, albo jego ślady.
Pojechali dalej. Po południu dzieliła ich od puebla już tylko odległość godzinnej jazdy. Należało teraz ze zdwojoną czujnością wystrzegać się niepożądanego spotkania. Zsiedli z koni, żeby przeczekać jeszcze jakiś czas, gdyż dopiero tuż przed wieczorem chcieli się zbliżyć do puebla.
Piaszczysta nizina, którą przebywali, w ciskała się wypukłym klinem między góry Mogollon. Tu i owdzie widać było rozrzucone pojedynczo bloki skalne. Usiedli za jednym z takich głazów, przez którego krawędź mogli patrzeć na południe, gdzie wznosiło się pueblo.
Nie siedzieli długo, gdy Winnetou wskazał na prawo i zowołał zdumiony:
Teshi, tlao tchate!
Te trzy słowa w języku Apaczów oznaczają: „Patrz ile saren!“, albo „patrz, stado saren!“. Nie miał jednak na myśli prawdziwych saren, lecz pewien rodzaj amerykańskich antylop, nader rzadko spotykanych w Arizonie. Stąd zdumienie Apacza. Jakże chętnieby on i Old Shatterhand zapolowali na te szybkonogie zwierzęta, które da-

66