Strona:Karol May - Old Surehand 01.djvu/266

Ta strona została skorygowana.
—  242  —

— Dziś nie nadciągnie.
— Uff!
— Nie przybywamy jako przednia straż, lecz jako jego posłańcy. Gdzie jest Wupa Umugi, z którym mamy się rozmówić?
— Obozuje nad Błękitną Wodą.
— Zaprowadź nas do niego!
— Możemy jeszcze zaczekać. Moi bracia wiedzą, że posiadam ucho i zaufanie wodza. Jeśli nie chcą się spotkać z gniewnem przyjęciem, niechaj powiedzą mi swoją wiadomość, ażebym mógł wodza przygotować.
Obaj posłańcy spojrzeli na siebie pytająco, poczem odrzekł ten, który mówił przedtem:
— Tak, wiemy, że jesteś uchem i ustami Wupa Umugi, więc dowiesz się o tem, co chcesz usłyszeć, choć mamy rozkaz mówić tylko z samym wodzem. Nale Masiuw nie może dzisiaj przybyć, ze swymi stu wojownikami.
— Uff! Dlaczego?
— Gdyż zatrzymały go blade twarze i musiał z niemi walczyć.
— Czy znajdują się w pobliżu blade twarze?
— W pobliżu niema, ale z tamtej strony Mistake-canon natknęliśmy się nagle na żołnierzy bladych twarzy, którzy na nas napadli. Było ich tam tak wielu, że musieliśmy uciekać, przyczem sporo naszych wojowników zraniono i zabito. Blade twarze ścigały nas i poszliśmy w rozsypkę, a kiedy nadszedł wieczór, zgromadziło się przy wodzu tylko pięćdziesięciu wojowników.
— Uff, uff, uff! Co na to powie Wupa Umugi! Może odłoży wyprawę na Llano Estacado i pociągnie do Mistace-canon, żeby was pomścić.
— Niechaj tego nie czyni! Nasz wódz Nale Masiuw wysłał nas, ażebyśmy mu to powiedzieli. Te blade twarze, z któremi walczyliśmy, to nie westmani, lecz żołnierze. Jeśli ich zwyciężymy, a choćby jeden powrócił do fortu, to wyślą setki za setkami nowych żołnierzy, ażeby pomścić poległych. Musimy pomścić na-