Strona:Karol May - Old Surehand 03.djvu/56

Ta strona została skorygowana.
—  44  —

pojedziecie w tym samym kierunku ze cztery dni, zanim dostaniecie się nad rzeczkę, nad którą mieszka Wilmers.
— Jacy czerwoni żyją w tamtych stronach?
— Siouksi, przeważnie ze szczepu Ogellallajów, najgorszy lud, jaki znam. Ale ci wychodzą na górę tylko w porze wiosennych i jesiennych wędrówek bawolich. Teraz jest lato w pełni, będziecie więc może przed nimi bezpieczni. Niewątpliwie cofnęli się teraz między Platte a Niobraza.
— Dziękuję wam. Jeśli się kiedy spotkamy, opowiem wam, jak tę podróż odbyłem.
Pożegnałem się z towarzystwem, dosiadłem Arrowa i zwróciłem się ku wschodowi, ciągle trzymając się wskazówek, danych mi przez tego człowieka. Koło Green-Forku przepłynąłem przez rzekę Missouri i zobaczyłem poszczególne, okrągłe masy gór wysokich, między któremi wiodły w górę głęboko rozwarte doliny. Poza czwartym olbrzymem skręciłem w prawo.Parów był tak zarzucony głazami, rumowiskiem skalnem i pniami, pokrytymi różnorodną, wijącą się roślinnością, że z wielkim trudem posuwałem się razem z koniem naprzód i tylko tomahawkowi to zawdzięczam,.że wydostałem się na równinę.
Tu znalazłem się od razu we wspaniałej puszczy, bez żadnego podszycia, dzięki czemu dość szybko odbywałem dalszę podróż. Dzielny Arrow w niecałych dwóch dniach przeniósł mnie już na preryę, przed którą się zatrzymałem, by się zaopatrzyć w suszone mięso, wiedziałem bowiem, że na sawannie nic nie upoluję.
Potem ruszyłem żwawo na północ. Pierwszy dzień przeszedł bez nadzwyczajnego wypadku, drugi tak samo. Trzeciego ranka nie wylazłem z koca zbyt wcześnie, miałem właśnie zamiar włożyć siodło na Arrowa, kiedy w oddali ukazał się jeździec na moim tropie.
Co to za człowiek mógł być i z jakich powodów jechał po tej odległej sawannie? Na jego widok rozluźniłem nóż i rewolwery, z przyzwyczajenia raczej,