Strona:Karol May - Old Surehand 06.djvu/14

Ta strona została skorygowana.
—  214  —

tu uważany za wroga bladych twarzy, a jeszcze bardziej wszystkich Indyan.
— Zdaje się, że te słowa zawierają prawdę, lecz Kolma Puszi ma jeszcze inne myśli.
— Czy usłyszymy je?
— Czerwonemu wojownikowi wolno wypowiadać tylko takie myśli, o których wie, że są słuszne. Muszę się właśnie nad niemi zastanowić!
Przyciągnąwszy strzelbę do siebie, ułożył się na ziemi, jakby do snu, co ja wziąłem za znak, że nie chce dalej mówić. Później żałowałem, że nie poprowadziłem z nim dalej rozmowy o guślarzu. Byłbym przytem wymienił nazwisko Thibaut, a to byłoby na Kolmie Puszi wywarło wrażenie bardzo ważne i pomocne dla moich badań. Człowiek pomimo swych bogactw duchowych nie może sobie powiedzieć, że nie zależy od żadnego przewodnictwa prócz własnej woli, bo nie da się zaprzeczyć, że istnieje inna wola, stojąca wysoko ponad wszelkiem chceniem na ziemi.
Gdyśmy zaspokoili głód, wypróżniliśmy kieszenie pojmanym i każdy z nas odebrał swoją własność, co niestety nie odbyło się delikatnie. Old Wabble wściekły był, że musiał oddać wszystkie moje rzeczy. Większe jednak niż jego gniew były cierpienia, których doznawał, bo kilka razy mię prosił, by mu rozluźniono rzemienie. Z początku liczyłem się z wyrzutami Treskowa, wkońcu jednak, nie mogąc znieść jęków starca, odezwałem się doń:
— Ulżę wam, jeśli mi odpowiecie na pewne pytania.
— Słucham! — rzekł skwapliwie.
— Czy istotnie chcieliście mnie zabić?
— Tak.
— Cóż z was za człowiek! Ja nie wyrządziłem wam żadnej krzywdy, a wy godzicie na moje życie! Dziś jeszcze woleliście znosić największe bole, byleby tylko nie wypuścić mnie na wolność. Jak dumni byliście z posiadania moich strzelb! Zdawało wam się, że