Strona:Karol May - Sąd Boży.djvu/14

Ta strona została skorygowana.

Juan, aby znów na nie natrafić. Pomknęliśmy więc na północo­‑wschód, z początku przez sawanę, im dalej, tem rzadszą, a potem przez równinę skalną, tak gładką i łysą, jak gdyby była ulana z cementu.
Koło południa zauważyliśmy na dalekim horyzoncie punkty ruchome, które się do nas zbliżały.Ponieważ nie było nigdzie dookoła kryjówki, a nie wiedzieliśmy, czy mamy przed sobą czerwonoskórych, czy białych, przeto, zeskoczywszy z koni, kazaliśmy im się położyć, poczem ułożyliśmy się przy nich na kamieniu. Dzięki temu przybywający nie mogli nas zdaleka dojrzeć.
Ruchome punkty tak się powiększyły, iż wkrótce ujrzeliśmy wyraźnie trzech jeźdźców. Winnetou przysłonił oczy ręką, natężył wzrok i zawołał:
— Uff! Dick Hammerdull, Pitt Holbers i trzeci biały, którego nie znam!

Hammerdull i Holbers zaliczali się do owych myśliwych, których oczekiwaliśmy w obozie. Ja także poznałem ich teraz i podniosłem się z ziemi. Ponieważ Winnetou i Navaj poszli za moim przykładem, trzej jeźdźcy zobaczyli nas i z miejsca osadzili rumaki. My natomiast kazaliśmy koniom skoczyć na nogi, dosiedliśmy ich i pomknęli naprzeciw. Hammerdull i Holbers poznali nas teraz i pogalopowali na spotkania z radosnemi okrzykami.

14