Strona:Karol May - Sąd Boży.djvu/70

Ta strona została skorygowana.

Kiedy udzielono słowa Fletcherowi, klął tylko i powtarzał znaną już przysięgę, że chce oślepnąć i ulec zmiażdżeniu, jeśli jest mordercą. Musieliśmy go wysłuchać, chociaż uszy nam puchły. Dodajmy do tego jego wygląd! Twarz przypominała raczej maskę wściekłej bestji, niż oblicze człowieka!
Pats­‑awat, ojciec zamordowanego, siedział nawprost mnie. Broń jego leżała przy nim. Nóż, tomahawk i stary dwururkowy pistolet sterczały mu za pasem, przy którym także wisiała torba do prochu. Zapewne, aby czemś się zająć i zamaskować podniecenie, wyciągnął pistolet i zaczął ładować; nie zważałem na to, ponieważ cała moja uwaga była skierowana na Old Cursing­‑Dry, który wyrzucał z siebie bluźnierstwa. Zkolei Winnetou powtórzył punkty oskarżenia — dla obrony nic się nie znalazło. Musieliśmy wydać wyrok. Skoro jednomyślnie zapadło orzeczenie: „winien“, Apacz podniósł się i rzekł:
— Tak więc sprawiedliwy sąd sawany uznał, że Old Cursing­‑Dry zamordował obu wojowników Pa­‑Utesów, a ponieważ przyrzekliśmy wydać mordercę, przeto wydajemy go wodzowi Pa­‑Utesów, który może z nim zrobić, co mu się podoba. Howgh!
Zkolei podniósł się Pats­‑avat. Trzymając w lewej ręce pistolet, wyciągnął prawą w kierunku Fletchera i zawołał:

— Ten biały drapieżnik należy odtąd do mnie.

70