Strona:Karol May - Sępy skalne.djvu/137

Ta strona została uwierzytelniona.

— To P’a-wakon-tonka — Djabla Woda — rzekł Old Shatterhand, wskazując na krater.
Wpobliżu brzegu krateru obozowali Ogallalla. Widać ich było wyraźnie. Można nawet było odróżnić poszczególne twarze. — Konie biegły dookoła, lub spoczywały na ziemi, pozbawionej trawy. Opodal leżały centnarowe głazy. Na nich siedzieli jeńcy, każdy na osobnym. Spętano im ręce na grzbietach, a nogi przywiązano lassami do głazów, co wystawiało ich na dotkliwe cierpienia.
W chwili, gdy Old Shatterhand skierował uwagę na Ogallalla, ci zaczęli się poruszać. Powstali i zasiedli wokoło, pośrodku zaś usadowił się wódz.
Old Shatterhand widział Grubego Jemmy’ego, Długiego Davy’ego, Marcina i Hobble-Franka oraz sześciu pozostałych. Wohkadeh był przywiązany do bardziej odległego kamienia, w położeniu szczególnie męczącem. Do niego właśnie podszedł jakiś Sioux, odwiązał go i przyprowadził przed zgromadzenie wojowników.
— Chcą go przesłuchać — rzekł Old Shatterhand. — Być może, zamierzają zmiejsca ukarać. Ach, jakżebym chciał podchwycić ich rozmowę!
Wyjął lunetę z torby i skierował na Siouxów. Teraz rozwiązano także Marcina Baumanna i postawiono obok Wohkadeha. Old

135