Strona:Karol May - Sillan II.djvu/20

Ta strona została uwierzytelniona.

— Kawy? Allah, Allah! — westchnął grubas, łypiąc oczyma.
— Czego stękasz? — Ruszaj się! Istnieje przecież zwyczaj częstowania gości kawą.
— Wiem o tem, effendi. Zwyczaj zwyczajem, ale trzeba mieć... kawę!
— Przecież przedwczoraj wziąłeś ode mnie sześć piastrów na kupno kawy.
— Tak, i przysięgam ci na wszystkich proroków i kalifów, żem kupił, co poleciłeś.
— Gdzież się ta kawa podziała?
— Wyszła.
— Wyszła? Przecież ze względu na stan swego wzroku nie wypiłem ani jednego łyku?
— Nie gniewaj się, effendi! Jestem niewinny, ale właśnie ze względu na stan swego wzroku muszę pić kawę; chodzi mi o doskonalenie wzroku, bym ci mógł służyć sumiennie i wiernie.
— Sześć piastrów w ciągu dwóch dni?
— Cóż można dostać za sześć piastrów? Idąc po kawę, muszę dwa razy

18