Strona:Karol May - Yuma Shetar.djvu/85

Ta strona została uwierzytelniona.

powiedziawszy ani słowa i nie okazawszy ani jednym odruchem, jak gorące żywi pragnienie wolności. Indjanie południowi nie są jednak stoikami, udają ich wprawdzie, może nawet przekonani, że są nimi, ale w obliczu rzeczywistości znika ich wrzekoma obojętność i nieczułość. Wódz Yuma wiedział, że u Nalgu Mokaszi nie znajdzie łaski; myśląc więc nad sposobami ratunku, doszedł nakoniec do przekonania, że może go znaleźć tylko u mnie, albo przeze mnie. Wobec tego po kilku minutach podjął:
— Słyszałem, że Old Shatterhand jest przyjacielem czerwonych mężów?
— Przyjacielem tak czerwonoskórych, jak i białych; jestem jednak wrogiem każdego złego człowieka, bez względu na to, czy barwę oblicza ma jasną, czy też ciemną.
— Czy uważasz mnie za złego?
— Tak.
— A gdybym się poprawił?
— Nie masz na to czasu. Kto umarł przy palu męczarni, ten nie może się już poprawić.
— Więc daj mi czas!
— Dlaczego? Poco? Dla mnie jest rzeczą najzupełniej obojętną, czy się poprawisz, czy nie. Gdybyś nawet miał czas i mógł się zmienić, to przecież nie przyniosłoby mi to żadnej korzyści.
Po tych słowach spuściłem głowę i udałem, że się namyślam; następnie rzekłem:
— Jednakże, zastanowiwszy się nad tem, dochodzę do przekonania, że przecież znalazłby się jeszcze powód, dla którego mógłbym zająć się tobą.
— Więc mów! Wyjaw ten powód!

85