Strona:Karolina Szaniawska - Dwie jagódki.djvu/13

Ta strona została uwierzytelniona.

Radabym dać ci się poznać, odpłacić szczerością za szczerość, gdyż zabowiązałaś mnie bardzo.
Panna Maliniecka z Malinek, najbogatsza dziedziczka w okolicy i Jadwiga Borowiczówna, jedna z pięciorga pociech ubogiego dzierżawcy... To niby dwa bieguny.
Ty posiadasz bardzo dużo, ja nic, ani trochę jednak nie zazdroszczę ci tak hojnych darów losu, prócz jednego, który na ciebie spłynął teraz. Pragnęłam zawsze uczyć się na pensyi; od lat najmłodszych myśl ta serdecznie mnie zajmuje, a nie spełni się nigdy w życiu, nigdy! Jestem z rodzeństwa najstarszą, to przeszkoda ważna, choć nie jedyna; jako najstarsza, muszę wyręczać mamę, w gospodarstwie pomagać.
A mateczka nasza bardzo spracowana, młoda jeszcze, czuje się już starą; nie wyrzeka, lecz znać na niej wysiłek. Czasami blednie, jak gdyby kropli krwi nie miała w sobie i dopiero odpocząwszy, wygląda lepiej. Ale dlatego właśnie, że mama jest taka zajęta, trudno sobie wyobrazić, jakie byłoby nasze wychowanie, gdyby nie ciocia. Ta ciocia, droga ciotuchna!.. gdybym ci mówiła o niej przez rok i sześć niedziel, jeszcze nie dopowiedziałabym wielu rzeczy.
Gdy rodziców przeróżne klęski pozbawiły majątku, ona oddała swój skromny posag na opłatę dzierżawy. Była bardzo piękną panną, mogła o swojem własnem szczęściu pomyśleć, wyrzekła się wszystkiego i osiadła z nami. Uczyła nas i uczy dotąd codzień po sześć godzin, wzdychając, że za mało umie, chociaż zkąd może, książki wypożycza i ciągle się kształci, wyrozumiała, cierpliwa, jeśli w czem się zaniedbamy, a dumna z postępów. Nie przesadzę, gdy powiem, że nasza ciocia jest aniołem.
O Janku wspominałam ci nieraz, widziałaś jego fotografię. W nim spoczywają nadzieje rodziców, on też najpierwszy wywdzięczy się cioci, ale my, dziewczęta, jakim sposobem!... Po chwili, gdy zobaczyłam pierwszy włos siwy w warkoczu ciotuchny, myśl ta często mnie trapi, rady sobie dać nie mogę. Nietylko mama, ale i ciocia powinna wkrótce odpocząć, napracowała się dosyć. O tem wszakże mówić z nią nie wolno; twierdzi, że jest jej dobrze i o niczem lepszem nigdy nie marzyła. Poczciwa, złota ciocia! Od jesieni osobno kurs przechodzę, niektóre przedmioty zarzuciłam, ponieważ brakuje mi czasu. Siedmnaście lat skończyłam, te wszystkie lata były wyłączną moją własnością, cząstkę następnych muszę rodzicom oddać.
Dawniej marzyłam o wyjeździe do wielkiego miasta, o nauce w wyższym zakładzie u nas, lub za granicą, szalone plany, prawda? Kochałam je, Ludko, uciekałam do lasu, błądziłam po polach, pieszcząc się niemi, snując, rozwijając, niby długą barwną wstęgę. Wyobrażałam sobie jak to będzie: kilka lat trudów, znoju, biedy, a potem wrócę i wspólnie z Jankiem wydźwigniemy wszystkich. Ojciec rozprostuje krzyż zgarbiony, mama nogom opuchniętym da wypoczynek, ciocia dostanie bibliotekę, Kazia, Józia, Zosia, co której potrzebne... Moje sny cudne!..
Rozwiała je ciocia kilka miesięcy temu, w sam dzień mych imienin, lecz rozbudziła inne, Posłuchaj,