Do niezwykłego idziemy obrządku.
Taki, raz chyba trafia się w stulecie:
Ludzkie za leśne przyjąć mamy dziecię.
Ojcowskie serce nasze dlań otwarte;
Czyli miłości warte lub niewarte,
Opiekę będzie miało, a w was braci.
Wiele ma z tego! gdy wolność utraci,
Grzybem zatknięty w ziemi...
Powitać brata... Dalej, w drogę!
Ratujcie niebogę!...
Gdzie jest mój Maciuś? gdzie jest dobre dziecko?...
Wyście go z domu porwali zdradziecko!...
Oddajcie zaraz!...
To król!... Umilknij jak trusia!
Co mi tam!... Oddajcie Maciusia!
Czego zawodzisz, ptaszę?
Szuka kota!
A cóż jej po nim?
Szczególna ochota!
Maćki nie gardzą przecież ptasim kęsem.
I mnie aż pachnie!... Tęskno mi za mięsem.
Tę rozpłakaną schrupałbym do szczętu.
Maciuś mój drogi!
Nie róbże zamętu.
Przerwałaś sprawę pilną...
Moja sprawa
Musi być pierwsza. Wam w myśli zabawa,
A tam łzy płyną!