Strona:Karolina Szaniawska - Maciusiowa nocka.djvu/36

Ta strona została uwierzytelniona.
LIS.

Więc zemrze.

JASKÓŁKA.

Ach, biada!
Ach, biada ptakom, gdy giną obrońce!
Wieczny strach będzie, zgaśnie dla nich słońce,
Tyś mi ocalił gniazdo!... Trzy pisklątka
Były w niem drobne, trzy moje dzieciątka...
Same je w gnieździe zostawiłam zrana,
O obiad dla nich jak zawsze stroskana.
Wracam z obiadem... na drabinie stoi
Chłopak i skrada się do chatki mojej.
Wrzasnęłam co sił... Tyś wybiegł w tej chwili;
O, mój wybawco!... cóż z tobą zrobili?...
Przemów-że do mnie! głos twój niech usłyszę,
Poczuję tchnienie... później ukołyszę,
Na skrzydła porwę i uniosę w górę,
Gdzie nie dogonią, wysoko, pod chmurę.

KRÓLOWA.

Co za nieszczęście, cóż za błąd z twej strony!

KRÓL.

Nie przewidziałem...

KRÓLOWA.

Chłopak jest stracony!

KRÓL.

Ginie od głodu obrońca jaskółki!

KRÓLOWA.

Nie mam dlań jadła.

(Dalszy ciąg nastąpi).