Strona:Karolina Szaniawska - Maciusiowa nocka.djvu/40

Ta strona została uwierzytelniona.
MACIUŚ (odchyla paprocie, siada i patrzy dokoła).

Gdzieżem ja?... pusto, ani króla ani tronu... (zrywa się ucieszony) Kajtuś! tatulo!

WALENTY.

Raku zatracony!... szukamy cię a szukamy. Niedługo księżyc się schowa i dnieć zacznie, noc przeszła na łażeniu.

KAJTUŚ.

Co tobie, Maćku? patrzysz, jak gdybyś nie wiedział, co się z tobą dzieje?

MACIUŚ.

Bo i nie wiem. Jaskółka mnie wyratowała, powinna tu być blizko.

WALENTY.

Co za jaskółka? Przeżegnaj się, i rozważ, co za ratunek mógłbyś mieć od jaskółki?...

MACIUŚ (rzuca się ojcu na szyję).

Miałem, oj, miałem, tatusiu serdeczny! Nigdy też, póki życia, jaskółki nie ukrzywdzę.

WALENTY.

Dałbym ja ci! Ptaków nie wolno dręczyć, cóż dopiero jaskółki! Niedoczekanie twoje!

MACIUŚ.

To też podobało się królowi, gdy jaskółka zaświadczyła...

WALENTY.

Co ten chłopak wygaduje!... spałeś i śniły ci się różne rzeczy, a teraz myślisz, że to prawda.

MACIUŚ.

Oj, tatulu, oj, braciszku!... szkoda, że was tam nie było! siła mam do opowiadania, com widział i com przeszedł.

WALENTY.

Czy aby chłopakowi ze strachu w głowie się nie poplątało... Chodź-że do domu, kapotę zabieraj i żywo.

MACIUŚ.

Oj, będę opowiadał i wam, i matusi, wiele! bardzo wiele!... (idą na lewo).

(ZASŁONA SPADA).