Strona:Karolina Szaniawska - Maciusiowa nocka.djvu/5

Ta strona została uwierzytelniona.

mu nie zrobisz, choćbyś chciał. Jeszcze na złość skryje się i będziemy po omacku szli.

MACIUŚ.

Może to zrobić, może! (z krzykiem). Jezusiczku złoty!...

KAJTUŚ.

Cichaj!... Tu ostaniemy, po co iść i iść? wszak nie wiemy w którą stronę i próżne błąkanie. Aby mchu odrobinę, spać do rana można.

MACIUŚ.

Oj, oj! braciszku, nie usnąłbym!... Głód mi doskwiera, cygany śnić się będą.

KAJTUŚ.

Bajki!... Cyganów tu niema; a że się przyśnią, wszystko ci jedno, byleś spał.

MACIUŚ (z płaczem).

Nie usnę, nie usnę! Kajtusiu serdeczny!

KAJTUŚ.

Ano rób se co chcesz. Ja usnę niezadługo. Już mi się oczy kleją (kładzie się). Wieczerzy i tak nie dostanę... ani chleba, ani żuru, ani szperki... (zasypia mrucząc) ani zacierek z mlekiem...

MACIUŚ (kładzie się także).

Ani zacierek z mlekiem... uuu!... ani szperki... uuu!... Jadłbym i jadł... nie usnę za nic w świecie!... Kajtusiu, gadaj do mnie! co chcesz gadaj, tylo nie śpij!... (budzi Kajtusia). Kajtuś... Nie gadasz?... takiś brat? Uuu!... jeszcze mnie kto porwie... uuu!... (zasypia).

KAJTUŚ (obudzony siada, potem wstaje).

Może lepiej będzie tatula poszukać... Znajdę, to do dom wrócimy, nie znajdę, to przy Maćku się położę... Czy aby trafię tu?... (ogląda się). Z tej strony droga, z tej woda, tam znowu Boża męka... Trafię z pewnością... (po chwili). A nuż Maćka tymczasem wilki zjedzą?... Bajki! ogień rozpalę, to uciekną, ogień ich odstraszy! (podpala kupkę chróstu). Tak, teraz Maćkowi nie stanie się nic złego, a ja zaśpiewam, żeby tatulo mnie usłyszał. Matusia tam w chałupie sama jedna, przepłakałaby całą nockę bez nas. Ostać tu nie można dla matusi (odchodzi nucąc).

Oj, idzie blada nocka —
Ustaje cep i młocka.
Oj, idzie nocka blada,
Drzewina liściem gada..