Strona:Kazimierz Laskowski - Żydzi przy pracy.djvu/17

Ta strona została uwierzytelniona.

Rozporządzając takim zasobem wiedzy, rokrocznie uzupełnianej gruntownemi studyami, Mordka Echt, gdy mu się pacyent trafił, nigdy się w dyagnozie nie pomylił, z góry wiedząc, co komu i w jakich dawkach przepisać należy.
Rzecz prosta, że im choroba była gwałtowniejsza, im niebezpieczeństwo groźniejsze, tem recepta kosztowniej wypadała.
Bywało, przyjedzie przed św. Michałem p. Karol do Pułtuska, Mordka tylko nań spojrzał, już wie co mu brakuje. Pacyent ma płacić dwie raty „Towarzystwa“, zaległych podatków rubli trzysta, potrzeba mu jeszcze pięćset rubli na najem i dla służby, razem około tysiąc pięćset rubli. Pan Karol zwiózł pszenicę do stodoły z młocarnią, ma namłóconego ziarna sto korcy, będzie miał jeszcze sto pięćdziesiąt, sto mu braknie, bo p. Karol przyjechał właśnie sprzedać pszenicy 350 korcy.
To wszystko wie już Mordka i odpowiednią receptę pisze. Naprzód nie chce kupić pszenicy, wolałby żyto. Z pszenicą coraz gorzej, z każdym dniem spada, żadnego ruchu niema. Wolałby kupić żyto, byle zaraz zabrać, bo potrzebuje dla „mączarzy“. Pan Karol ma żyto, przyłożone owsem i jęczmieniem, więc żadną miarą młócić teraz nie może.
Mordka robi grzeczność — wygodę, kupi pszenicę, da połowę pieniędzy zaraz, po 4 rub. 50 kop. za