Strona:Kazimierz Laskowski - Żydzi przy pracy.djvu/22

Ta strona została uwierzytelniona.

mową kupiecką, do interesu bardzo potrzebną. Z jej pomocą żydek z pod Pińska rozmówi się z żydkiem z Będzina, kupiec z Mławy zrobi spekulacyę w Berdyczowie, starozakonny z Jałty może pogawędzić z kupcem szczekocińskim; z taką mową może przejść świat cały i nie zginąć!
W Starym Zakonie napisano, że przy budowie wieży Babel wszystkie języki zostały pomieszane. Tak stoi w Piśmie. Żargonu wtenczas jeszcze nie było, więc on jeden nie został zmieszany i jest czysty, jak spirytus 96 próby! a że się zwyczajni ludzie na tem nie znają... trudno.
Na piękności języka naukowego nie wszyscy poznać się mogą.
Mniejsza zresztą o to, dość, że konsylium u Mordki Echta odbywało się w języku handlowym. Rezultat wypadał różnie, czasem wszyscy zgodzili się na jedno, czasem zdania były podzielone.
Jedni mówili: dać!
Drudzy: nie dać! a gunyś!
Wtedy zdanie Mordki przechylało szalę na tę lub ową stronę. Najczęściej godził on zwaśnionych konsultantów krótkim aforyzmem: „Dać, ale z solidarnem poręczeniem.“ Pacyent, wysłuchawszy wyroku, wracał do domu szukać poręczyciela. Znalazł — dobrze; nie — to trudno. Zdarza się przecież, że lekarz zapisze choremu Meran albo zagraniczne kąpiele, a chory nie ma pieniędzy i nie pojedzie.