Strona:Kazimierz Laskowski - Żydzi przy pracy.djvu/51

Ta strona została uwierzytelniona.

herbowej tarczy używa. Wprawdzie na znaku firmowym z trzema mosiężnemi talerzami pominięto kilka biograficznych szczegółów, jak: puszczanie krwi, dyagnozya wad uwalniających od wojskowości, operacya wszystkich części ciała, tani sposób przyrządzania leków — lecz wejście do środka świątyni Hygei i ujrzenia z blizka całego aparatu leczniczego, dopełnia reszty szczegółów, które z powodów od Fajbusia Melocha niezależnych, nie mogły się na szyldzie pomieścić.
Postarałem ci się, czytelniku, o audyencyę na czwartek, w dzień jarmarczny, kiedy Fajbuś Meloch przez cały dzień przyjmuje.
Chodźmy.
Na środku obszernej izby stoi właśnie Fajbuś Meloch we własnej osobie, przyodzianej w poplamiony surdut z zawiniętemi rękawami. W ręku trzyma zegarek, patrzy i spluwa. Na drewnianym tapczanie leży krzyżem do góry baba, wzdychając żałośnie. Zupełny negliż górnej części kobiecej postaci pozwala nam dojrzeć plecy ugarnirowane szeregiem baniek.
Babina stęka, Fajbuś wodzi obojętnem okiem i spluwa raz po raz. Wreszcie zbliża się do tapczana i z powagą definiuje:
— No! Wojtkowa! będzie już!
— Jeszcze krzynkę — prosi stękająca baba.
— Chcielibyście, żeby wam za głupie 30 kop. cały kwartał bańki na plecach trzymać?