Strona:Kazimierz Laskowski - Żydzi przy pracy.djvu/58

Ta strona została uwierzytelniona.

Przecież te środki, złożone z cukru, mielonej kawy, magnezyi, cynamonu lub tureckiego pieprzu, nikomu zaszkodzić nie mogły — jeśli chory umarł, to pewnikiem z choroby, a nie z magnezyi lub pieprzu. Tak rozumuje Fajbuś, a że władza lekarska myśli inaczej, to nie jego wina.
Dawniejszemi czasy pisywał Fajbuś i recepty po łacinie, lecz teraz wobec zazdrości świata medycznego, dał pokój. Udziela porad tylko słownych, a w pismo się nie bawi. Po co drugich uczyć? po co ma ślad Fajbusiowej mądrości na papierze zostawać?
Po za praktyką zwykłą uprawia czasem Fajbuś i medycynę sądową, namawiając pobitego chłopka, między jednym a drugim okładem zimnej wody, do podania skargi o obelgi czynne na napastnika.
— Macieju! — przedstawia — powinniście iść do sądu. Za taką podkowę pod ślepiami, jaką wam Wicek zrobił, powinien najmniej dostać trzy tygodnie! Nawet nieładnie dla was takie rozbójstwo darować! A co wam kłaków napsuł, aż strach!
— Juścić wodził mię za łeb po izbie — opowiada opatrywany Maciej — ale i ja go dobrze za ożydla ścisnąłem...
— Co z tego! Kiedy on wam siniaków narobił. Gębę macie podrapaną, jak rzeszoto i za dwie niedziele się nie zagoi. Ja na waszem miejscu nie