Strona:Kazimierz Laskowski - Żydzi przy pracy.djvu/71

Ta strona została uwierzytelniona.

— Na jedno słowo... po co gębę psuć!
— Dacie trzydzieści papierków...?
— Siła? trzydzieści papierków! za takiego chmyza?! Czyście wy oszaleli, czy co? — wykrzykuje Uszer.
— Wasze pieniądze, moja krowa — odpowiada z flegmą chłopek, widząc, że się ku niemu zbliża kilka innych chałatowych postaci.
— Dobrzeście rzekli... wasza krowa. — Słuchajcie? weźmiecie dwadzieścia? Nie! a jeden dwadzieścia? Nie! No to stójcie sobie w błocie i czekajcie innego. Czy to jedna krowa na jarmarku! — woła Uszer i idzie dalej.
Teraz z gromady żydków wysunął się jeden, podchodzi do właściciela graniastej, ogląda i znów pyta:
— Gospodarzu, czy to na sprzedaj?
— A ino...
— Co dać? rzeknijcie słowo...
— Trzydzieści bitych...
Żydek zaczyna się śmiać.
— Gdzieście wy rozum podzieli! trzydzieści rubli za to cielę...! Czy wasza krowa ma w kiszkach cynamon!
— No, a siłaż obiecujecie? — pyta pokorniej, skonfudowany nieco chłopek.
— Ja sam nie wiem co dać... Takeście zacenili...