Strona:Kazimierz Laskowski - Żydzi przy pracy.djvu/87

Ta strona została uwierzytelniona.

Dziś Berek tego nie żałuje, a choć dał trzydzieści rubli w kahale za wyrównanie rodowodu, choć teraz jest zapisany w księdze Lewich, ceni Ryfkę wysoko i z lubością wspomina chwilę miodowych miesięcy, kiedy to obydwoje z koszykiem w ręku, pełnym makagigów, pierników i miodowników, biegali z chaty, wymieniając słodki towar na jaja, skórki, kury i gęsi.
Miło wspomnieć przeszłość tak uroczą i owocną, siedząc we własnym sklepie!
A sklep to nielada! od podłogi do powały założony towarem w najlepszym gatunku. Czego tam nie ma?!
Jest mydło, cukier, sól, nafta, smarowidło, powrozy, kawa, smoła, tytoń, śledzie, chleb i bułki własnego wypieku, jest herbata i kawa, ałun, olej rycinowy i inne medykamenta, słowem wszystko, czego dusza chłopska zapragnie.
Jest i towar łokciowy.
Zakupy robią Liebesfeindowie zawsze z pierwszej ręki; niektóre towary, jak kawa, herbata, sprowadzają wprost z fabryki, inne, zwłaszcza słodycze, chętnie nabywane przez dzieci włościańskie, wyrabiają na miejscu, w sąsiedniej izbie.
Bo trzeba wiedzieć, że zarówno Berek, jak Ryfka, znają się wybornie na chemii stosowanej.
Ryfka własnoręcznie przyrządza smakołyki, a choć nie czytała żadnych „przepisów“, proszę