Strona:Kazimierz Przerwa-Tetmajer - Janosik król Tatr.pdf/39

Ta strona została skorygowana.

łasie Franek Marduła, możeście go znali, z Cichego z Nad Potoka?
— Ten, co miał powiedzieć księdzu z miasta: jabym Panu Bogu gwiazdy kradł, gdybym skrzydła miał? Słyszałem. Bo to szeroko gadali, jako z księdzem mówił.
— Ten, ten, ten.
— Już chłopi het po górach poruszeni — rzekł Kostka. — Koło Grybowa, Sącza, Myślenic, Limanowy. Wiecie, baco, że wojsko i szlachta w obozie daleko przy królu na wojnie kozackiej?
— I wybranieccy chłopi tam poszli.
— Uda się łatwo — wojska niema.
— Jabym wolał, jak się mam bić, żebym się miał z kim — odparł Sobek.
— Czekajcie jeszcze! To dopiero początek! — rzekł Kostka, bystre i zuchwałe rzucając spojrzenie.
W takiej rozmowie szli do szałasu, gdzie ich już juhasi i pasterki z ciekawością oczekiwali.

. . . . . . . . . . .

Na Liljowe, na przełęcz wysoką, wybiegła od krów Maryna. W głowie jej huczało, w sercu wrzało. Ostawiła krowy swoje przy innych pasterkach, co tam pasły, sama szła jak koza po czerwieniatych tam piargach, aż się wydarła na górę.
Z biczem w ręku wybiegła Maryna na przełęcz, sama nie wiedząc kiedy.
Noc całą w szałasie przesiedziała, słuchająca mów mężów, co przybyli. Siedzieli na stołkach i na ławach brat jej Sobek, stary Kret i stary Byrnas, Marduła, Gałajda i inni juhasi co starsi, Łętowski i ów pan młody w kusej czarnej katanie. On mówił najwięcej. Mówił o strasznych krzywdach chłopskich, o strasznej doli chłopskiej tam, niżej, po wsiach dólskich, gdzie z krwawego potu chłopa panowie żyją, gdzie pod batogami pańskiemi chłopi konają, gdzie