Strona:Kazimierz Przerwa-Tetmajer - Janosik król Tatr.pdf/64

Ta strona została skorygowana.



ROZDZIAŁ VIII.

Sobek ruszył do Czorsztyna. Jednak nie wprost, jak było najbliżej, na prawo w stronę Pienin, lecz wdół nad dunajeckie koryto, wsiami większemi, bo się spodziewał po drodze ludzi zagarnąć.
Aliści biskup krakowski, Gębicki, do kogo mógł, listy słał, a wojewodzic Sieniawski, zdrową już niemal lewicę czując, zaopatrzenie zamku w Sieniawie pozostawiwszy, mimo, iż tak znaczne hufy królowi pod Beresteczko wyprawił, jeszcze dwieście siedmdziesiąt koni z sześciu działami polowemi pod Czorsztyn na wezwanie biskupie mógł ruszyć. Żołnierz każdy w strzelbę i pistolety w olstrach był uzbrojony.
I ci się ze Sobkowymi chłopami, ku którym się już niewielu przyłączyło, bo w Szaflarach wszystkich chłopów ksiądz zatrzymał, narówni pod Nowym Targiem o południu zeszli. Nagle jak na zaklęcie, z mrocznego lasu wypadli Sieniawskiego żołnierze.
Siły były te same, ale uzbrojenie i sprawność bojowa inne. W mig obiegli dragoni chłopów i z koni, z rusznic ognia do nich dali, gdy sześć dział prosto w kupę kartaczami bluznęło.
Jęk się podniósł, strach górali ogarnął.
Spotkanie było tak nieprzewidziane i niespodziewane, atak tak gwałtowny, że się chłopi odrazu zmieszali i bezład się wszczął. Napróżno Sobek ciupagę wzniósł i ze wściekłym przy boku Mardułą z nożem Janosikowym w ręku,