Strona:Kazimierz Przerwa-Tetmajer - Melancholia.djvu/228

Ta strona została uwierzytelniona.
ANNA (gorączkowo).

Ja nie wiem, ale tu jest coś takiego, co pan musisz czuć, jak ja czuję.

ARTUR.

Nerwy moje hartowały się podczas orkanów i nawałnic morskich.

ANNA.

Zazdroszczę ich panu... Ach! Żeby ta noc już przeszła! (Po chwili, z wzrastającym niepokojem). Strach spojrzeć w ten czarny przestwór. Pan się nie lękasz, a czy pan wiesz, czy pan możesz wiedzieć, co tu jest w tej godzinie koło nas?... Ludzie mówią, że tu jest pusto, a tam (wskazując na niebo) jest Bóg... A mnie się zdaje, że cały ten czarny przestwór pełen jest czegoś niepojętego, pełen jakiejś grozy i przerażeń... (Urywa nagle).

ARTUR.

Co pani jest? Czemu pani tak nagle zamilkła?

ANNA (przyciszonym głosem).

Cyt! Słyszysz pan? Lękam się spojrzeć... Coś jakby szło przez ogród, nie dotykając drzew, ani kwiatów. Drzewa uchylają konary, a kwiaty