Strona:Kazimierz Rosinkiewicz - Inspektor Mruczek.djvu/21

Ta strona została uwierzytelniona.
15

— Otóż właśnie: dwa albo trzy miesiące temu miałam go w ręku i czytałam. Był pisany na grubym papierze w wodne paski fioletowym atramentem i zaczynał się od słów: „Kochana Pani Klaro!“...
— Dobrze, ale co się stało z tym listem?...
— Właśnie, że nie wiem, co się stało! — zawołała moja pani i z wyrazem wielkiej troski na twarzy załamała ręce. — Znikł, panie mecenasie, znikł jak kamień w wodzie. Przeszukałam całą kancelarję, przeszukałam całe biurko w domu, przeszukałam wszystkie kieszenie, wszystkie skrytki, wszystkie zakamarki!... i nic, nic, nic! już od kilku miesięcy szukam go bezustanku i zawsze daremnie. Niema w domu jednego papierka, którego nie trzymałabym przynajmniej dziesięć razy w ręku, mimo to listu jak niema, tak niema. Gdybym była zabobonna, myślałabym, że jakiś zły duch wyjął mi go w tajemniczy sposób z biurka.
Mecenas zaśmiał się i zapalił nowy wałeczek.
— Niema takich duchów — odrzekł — któreby ruszały papiery, natomiast znam takie trapiduchy w mojej kancelarji, co jak mi zapodzieją jaki papier, to go żadną siłą zdobyć napowrót nie mogę. Są to moje pomocnice.
— Przychodziło mi już na myśl, czy przypadkiem — tu moja pani zniżyła głos i spojrzała zukosa na drzwi — czy przypadkiem nie Jadzia albo Misia Zawiszanka...
— Co też pani mówi! — zaprzeczył mecenas. — Skąd, dlaczego, poco?!
— Czy ja wiem?!... Człowiek na różne wpada domysły. Jadzia była wychowanką starej pani Miłowiczowej, nim do mnie przyszła na nauczycielkę... a ta mała Misia, to jakaś zagadkowa dziewczynka, więc... Może właśnie któraś z nich stoi w porozumieniu ze starym Michałem. Wszystko na świecie możliwe. Nie jest wykluczone naprzykład, że stary, pragnąc zagarnąć cały majątek Romana dla siebie, nie chciałby mieć na dobrach Barzeckich żadnych ciężarów. Rozumie pan mecenas?...
— Tak. Tu byłby jakiś punkt zaczepienia. Czy jednak Jadzia albo Misia wiedziały co o tym liście?
— Nie! Nikomu o nim nie mówiłam ani słowa. Dziś dopiero pan mecenas dowiaduje się pierwszy...
— Czy pani kiedy zostawia niezamknięte biurko, albo klucze przy niem?