Strona:Kazimierz Rosinkiewicz - Inspektor Mruczek.djvu/23

Ta strona została uwierzytelniona.
17

— Aha! — zaśmiał się mecenas — to pewnie Mruczek schował gdzieś list i oddać go nie chce.
Potem zwrócił się do mnie i zapytał żartobliwie:
— No, Mruczek! nie udawaj! Powiedz pani, gdzieś schował list!...
Pani w śmiech. Mecenas jednak, zwracając się do mnie z zapytaniem, tak dmuchnął mi w nos dymem, że zeskoczyłem zagniewany z kanapy i przeniosłem się daleko na fotel.
A teraz ja wam coś powiem, dzieci kochane, powiem wam coś bardzo ciekawego i bardzo zabawnego.
Otóż ja wiem, gdzie ten list się podział. Tak jest, wiem. Pamiętam go przecież dobrze: był żółtawy i miał wodne znaki. Doskonale przypominam sobie jego wielkie litery, trzęsącą się ręką kobiecą kreślone, i pamiętam wybornie, co się z nim stało. Ale narazie nie powiem, bo mi się nie chce. Niech się moja pani jeszcze trochę pomartwi, aby się nauczyła, że wszystkie ważne papiery należy zawsze trzymać w wielkim porządku i nie zapominać, co się z niemi robi.
Otóż, choć wiem, gdzie jest list — na złość nie powiem, i już!

III.

Czasami z małej rzeczy robi się wielka. Tak naprzykład było dziś z nową pisownią.
Oddawna męczyła mnie Zosia Łopaczyńska, żebym jej napisał jakieś zdanie do pamiętnika. Ona tym pamiętnikiem, oprawnym w plusz i mającym różnokolorowe kartki, zamęcza wszystkie nauczycielki, zwłaszcza te najbiedniejsze, które się wyprosić nie umieją.
Jest naprzykład u nas panna Jadzia, sympatyczna blondyneczka z kręcącemi się włoskami dokoła głowy. Uczy geografji. Dziewczęta łażą po tej biednej, poczciwej główce, która wciąż za wszystkich i o wszystkich myśli. Ona to kupuje zeszyty, pamięta o atramencie we wszystkich klasach, układa podziały godzin, zastępuje nieobecne koleżanki, odprowadza chore dziewczątka do domu, pociesza płaczące i smutne, a co pierwszego połowę swej pensji rozdaje między najuboższe dziewczynki lub sprawia im ubranka.

Inspektor Mruczek.2