Strona:Kazimierz Władysław Wójcicki - Klechdy starożytne podania i powieści ludowe.pdf/100

Ta strona została przepisana.

błoni złote jabłka. Ktoby złote jabłko urwał, wszedłby do złotego zamku, a w srebrnej jednej komnacie ukryta była królewna zaklęta, dziwnej urody. A miała skarby niezrachowane, piwnice pełne drogich kamieni i w izbach zamku skrzynie ze złotem.
Wielu się zbiegało rycerzy od dawna, lecz na próżno usiłowali, by się wedrzeć na tę górę. Na koniu ostro podkutym, nie jeden darł się daremnie i z połowy stromej góry z ciężkim szwankiem spadał nazad. Łamali ręce, nogi i karki!
Piękna królewna z jednego okna patrzała z żalem, jak próżno tacy rycerze dorodni na dzielnych koniach darli się w górę! Widok królewnej zagrzewał serca. Zbiegali się zewsząd ze czterech stron świata, a biedna dziewica już lat siedem daremnie wyglądała zbawcy!
Nie mało leżało trupów, rycerzy i koni w około szklannej góry; wielu konających z połam anemi żebrami, boleśnie stękało. Był to cmentarz prawdziwy!
Już rok siódmy za trzy doby miał się skończyć; gdy we złotej zbroi rycerz nadjechał pod stromą górę. Rozpędził konia, wdarł się w pół góry z podziwem wszystkich, którzy patrzali, i nazad wrócił szczęśliwie. Nazajutrz, równo ze świtem, znowu, gdy mu się pierwsza próba udała, rozpędza swego rumaka: stąpa po górze jako po ziemi, iskry z podkowy błyskają; patrzą zdziwieni wszyscy rycerze — już blizko wierzchołka góry. Niedługo spojrzą znowu, aż on stoi pod jabłonią. — Wtem się wielki zrywa sokół, zaszu-