Strona:Kazimierz Władysław Wójcicki - Klechdy starożytne podania i powieści ludowe.pdf/164

Ta strona została przepisana.

można tę samą klechdę, w której także nie o żabie, lecz o małpie opowiadają: spisałem ją tak, jako bywa pospolitsza.
— Był król mający siedmiu synów; a ponieważ wszyscy doszli do wieku męzkiego, rozmyślał nad tem, jakby ich przyzwoicie pożenić. Ale że nie chciał między bracią wzniecać niezgody gdyby jednemu nad drugich dawał pierwszeństwo, zasiągnął przeto rady swojego Wezyra, chcąc się od niego dowiedzieć, jakby najroztropniej postąpić, ażeby każdy z synów zadowolony był zrobionym dlań wyborem. Wezyr, co był rozsądnym człowiekiem i w tak łaskotliwą, a oraz niewdzięczną sprawę bynajmniej mieszać się nie chciał, pomyślał chwilę i wyrzekł — O! królu! jeżeli tę sprawę chcesz szczęśliwie zakończyć, każ festyn powszechny ogłosić; wyjedz z pałacu twego w pobliską dolinę na czele szlachty, królewiczów, synów swoich i licznego wojska; objaw zamiar zgromadzonemu ludowi przez usta swojego sługi; potem każ przynieść siedm łuków i strzał siedem, niech siedmiu królewiczów każdy po jednej strzale wybierze i niech te strzały w różne strony z cięciw wypuszczą; a dokąd która poleci, tam niech królewicze szukają, a każdy znajdzie żonę, jaka mu przynależy. Podobała się królowi ta rada i wnet zgromadził liczne wojska, wsiadł na swego słonia i wyruszył ku poblizkiej dolinie, na czele szlachty, znakomitych urzędników i państwa, a za nim wyruszyło całe miasto i rozłożono się z mnóstwem koni, wielbłądów i bawołów.