Strona:Kazimierz Władysław Wójcicki - Klechdy starożytne podania i powieści ludowe.pdf/169

Ta strona została przepisana.

dowcipu i żywości w rozmowie, że królewicz wiele ze wstrętu utracił, a wkrótce zapomniał, iż rozmawiał z brzydkim zwierzem i tego rodzaju, którego szczególniej nie lubił.
Dostrzegł oraz, że dwór cały składał się z samych małp; w duchu więc cieszył się niepomału, że rozpuścił swój orszak.
Napady smutku zasępiały chwilami czoło młodego małżonka; lecz te rozpędzała wkrótce małpy wesołość i przyjemna rozmowa. Grała na kilku instrumentach, śpiewała przecudnie. Pojednany z losem królewicz, tę jedynie czuł jeszcze troskę, jakby ukryć przed rodziną nieszczęśliwą postać swojej małżonki. Dla tego do dworu ojca przybywał zawsze z obliczem wesołem i był ostrożny w mowie, aby nie wydał własnej tajemnicy.
Królewicze, bracia jego często wybadywani przez małżonki swoje o niewidzialną bratową, nie mogli ciekawości ich zaspokoić. Ginęły więc z niecierpliwości docieczenia tajemnicy i wszelkich poruszały sprężyn, by ujrzeć tę dziwną osobę Wszystkie atoli usiłowania ich były nadaremne; bo nie przyjmowała żadnych odwiedzin i sama nie odwiedzała nikogo. Brały się zatem na różne jakie wymyśleć mogły, sposoby. Stare kobiety jeszcze ciekawsze i natarczywsze jak one same, pod różnemi pozorami posyłane były od nich do pałacu; lecz mimo wszelkich podstępów, nie zna azły przyjęcia. Przejeżdżający kupcy, kuglarze, wróźbitowie i śpiewacy, podobnież odprawiani byli od bramy, a nawet ludzie, co przypadkiem