Strona:Kenneth Grahame - O czym szumią wierzby.djvu/49

Ta strona została uwierzytelniona.

krąg nowego człowieka! O szczęście! O poop — poop! O rety! rety!
— Przestańże już robić z siebie osła, Ropuchu! — wykrzyknął Kret z rozpaczą.
— I pomyśleć, że ja nie wiedziałem — ciągnął rozmarzony Ropuch monotonnym głosem. — Zmarnowałem całe dotychczasowe życie! Nie wiedziałem o tym, ani mi się nawet śniło! Ale teraz, kiedy już wiem, kiedy sobie jasno zdaję sprawę, droga usiana kwiatami leży przedemną! Tumany kurzu wzniosą się za mną, gdy pomknę beztrosko w dal! Ile ja wozów wpędzę od niechcenia do rowu na szlaku mego wspaniałego biegu! Wstrętne wózki, prostackie wozy, wozy kanarkowego koloru!
— Co z nim zrobić? — spytał Kret Szczura.
— Nic — odparł Szczur stanowczym głosem. — Bo niema na to doprawdy żadnej rady. Ja go znam oddawna; szał go opętał. Ma nowego bzika, a w pierwszym okresie nowego bzika jest zawsze taki. To potrwa dość długo, przez szereg dni będzie zupełnie niezdolny do żadnych praktycznych zajęć, niby zwierzę pogrążone w błogim śnie. Bóg z nim! Chodźmy zobaczyć jak się przedstawia sprawa wozu.
Po starannym zbadaniu, doszli do przekonania, że nawet gdyby im się udało we dwójkę podnieść wóz, nie byłby i tak zdolny do dalszego użytku. Osie okazały się w stanie beznadziejnym a koło, które odpadło, rozsypało się w kawałki.