Strona:Klemens Junosza-Buda na karczunku.pdf/116

Ta strona została uwierzytelniona.

płać! Z piaskami ja sobie poradzę, nie będzie ich tu za rok.
— Pieniędzy matczynych jest u mnie z górą dwieście rubli, nie chciała ich brać do ręki. Jak umyśliliśmy gospodarstwa dawne sprzedać i nowe tu pokupować, przyszła do mnie i powiada: «Pójdę i ja za swoimi, że zaś kobieta jestem i na takich interesach nie znam się, proszę was, zastąpcie mnie we wszystkiem. Co mam, do waszych rąk oddaję, stare sprzedajcie, nowe kupcie, a jak Jaś wróci, to z nim obrachunek zrobicie.» Tak się stało, jak żądała, a teraz, skoro przyszedłeś, obrachunek mogę zrobić. Co swoje zabierz, pieniądze leżą odłożone osobno.
— Nic pilnego, panie Wincenty.
— A może potrzebujesz?
— Nie.
— Masz?
— Nie pracowałem za darmo, płacili mi, a że i jeść dawali, więc mogłem odłożyć.
— No, dużo też przyniosłeś?
— Trochę.
— Ale ile?
— Blisko trzysta.