Strona:Klemens Junosza-Buda na karczunku.pdf/61

Ta strona została uwierzytelniona.

wkrótce przekonany, ustąpił żonie, machnął ręką i rzekł.
— Niech tam.
— Więc przyprowadzisz mężu, kupisz?
— No, no...
— Ale co porządnego, nie byle podjezdka lub hetkę. Przecież ty znawca na koni, potrafisz wybrać...
Gerwazy ramionami wzruszył.
— Ot, gadanie!... Czy ja się znam?... A któż u kaduka będzie znawca, jeżeli nie ja?
— Ale słuchajno.
— Czegóż jeszcze?
— Kup też i siodło porządne z całem przysposobieniem, jak należy.
— Eh! moja Tekluniu, prawdziwie to mówią, dać kurowi grzędę...
— Jakże bez siodła?
— Jest stare na górze.
— Grat!
— Nie gadaj, rzemień zdrowy, ani jednej sprzączki nie brak.
— Ileż to taki nowy statek może kosztować? — spytała.
— Juści kosztuje, darmo rymarz nie da.