Strona:Klemens Junosza-Czarnebłoto.pdf/180

Ta strona została uwierzytelniona.

— No, nie chcę wymówić w złą godzinę. Oby się na naszych wrogów obróciło, znam jeszcze gorszy wyraz.
— Chcecie powiedzieć: ta słabość?
— Tak.
— Nie jest to dobry przykład. Takie wyrazy, jak, broń Boże, słabość, śmierć, budzą w nas tylko jedno uczucie, to jest strach. Człowiek boi się, drży, to prawda, ale nie wykrzywia ust, nie marszczy nosa, nie przymruża oczu. Nie dość na tem, że człowiek, wymawiając wyraz „pfe“, robi tyle skombinowanych ruchów ciałem, czuje on także bardzo żwawe ruchy w duszy. Drga w niej gniew, zawstydzenie, obrzydzenie, niechęć, przykrość, smutek, żal i bardzo wiele rozmaitych uczuć, zależnych od okoliczności. Dziś, z powodu tego gałgana, o którym była mowa na rynku, nie znajdziecie w Czarnembłocie ani jednego człowieka, któryby wyrazu „pfe“ nie wymówił przynajmniej dziesięć-kroć, a czy nie widzieliście, ile było przytem oburzenia i wściekłości. Uważaliście też zapewne, jak pluli! Jak myśmy wszyscy pluli!...
— Oby to spadło na jego głowę!
— Niech spadnie. Ale przyznacie mi, że nie traciłem czasu napróżno, rozmyślając nad tym maleńkim wyrazem i wcale nieźle określiłem jego znaczenie, ale nie na tem koniec. Wogóle lubię chadzać daleko po ścieżkach myślenia, więc i w tym