Strona:Klemens Junosza-Czarnebłoto.pdf/365

Ta strona została uwierzytelniona.

wam się, jest taki interes, że pieniądze będą i to niemałe pieniądze.
— Ale kiedy?
— Najdalej za kwartał. Nio mogę mówić jak, co, zkąd, bo się boję zdrady; ale jeszcze Wasążek będzie pan, jeszcze sobie gruntu kawał kupi, dom postawi!
— No, no, niech wasan kupi, a tymczasem co będzie?
— Co tylko Jukiel zechce. Zgoda — owszem, proces — owszem, wasza wola!
Żyd ramionami wzruszył i odszedł.
— Słuchaj-no, Waluś — rzekł szwagier Wasążka, tuż obok niego siedzący — zkąd na ciebie fortuna jaka ma spaść?
— Cicho, cicho, to jeno dla zadania myślunku żydowi tak się rzekło.
— I cóż ci z tego przyjdzie, mój Walusiu?
— Jedno z drugiem nic, ale zawsze odwłoka. On dobrze wie, że ja przez całe życie moje po sądach chodziłem i może myśleć, że po prawdzie należy mi się trochę pieniędzy po ludziach. Będzie przepytywał, będzie szukał, a tymczasem dzień za dniem ucieka. Nie wadzi, że się żydowi trochę ślepie zamydli.
— Jednak może was prawować za te sprzedaże.
— Śmiej się, bracie, długa to historya! Niech