Strona:Klemens Junosza-Kłusownik.djvu/49

Ta strona została uwierzytelniona.
—   43   —

nie wypuścilibyście swojej kochanej fajki od gęby.“
„Wypuściłbym.“
„Aj, aj! no, nie spodziewałem się po was takiej gwałtowności.“
„Wypuściłbym fajkę dla tego, że skorobym wiedział, że mnie zaraz śmierć czeka, to mówiłbym pacierz i prosił Boga miłosiernego, żeby mi odpuścił grzechy.“
„Alebyście się bardzo lękali?“
„Czego?“
„Śmierci!“
Chłop się rozśmiał.
„Mój Abramie,“ rzekł, „nie wiem ja, jakie są wasze żydowskie stare zakony, ale podług naszego, śmierci się lękać nie godzi, a i niema też czego. Bóg życie daje i Bóg je odbiera, a przeciw woli Jego żaden mocarz nie poradzi. Niema się czego bać, bo naprawdę umiera tylko ciało, a duszę Bóg bierze i podług zasługi sprawiedliwość jej wymierza. Dobra śmierć to jest łaska Boża, i każdy człowiek powinien się modlić, aby dobrze umarł.“
Abram obruszył się:
„Co wy pleciecie dziwnego, mój Mateuszu. Małe dzieckoby tego nie powiedziało. Jakto: dobrze umarł? Co to jest? Kto kiedy nie dobrze umarł?
„Oj, oj!“