Strona:Klemens Junosza-Na bruku.pdf/177

Ta strona została uwierzytelniona.

— Długa?
— Dość długa.
— To nie chce.
— Jest powieść w odcinku.
— A, powieść, zapewne romans, o miłości, kwiatkach, zielonych łąkach i niedorzecznej pannie, która nie mając nic lepszego do roboty, zakochała się po same uszy w jakimś gapiu. Daj panna pokój, naczytałam się dość tego za młodu.
— Są wiadomości z różnych miast.
— Niepotrzeba.
— Jest opis okropnego wypadku na kolei, most się zawalił, pociąg wpadł w rzekę, kilkadziesiąt ofiar.
— To już kiedyś było.
— Proszę pani to się stało wczoraj.
— W takim razie przedtem było coś podobnego, nie cierpię odgrzewanych nowin.
— Jest nekrologia.
— Aha... któż umarł?
— Pan X. — Pani Z.
— Nie znałam.
— Są ogłoszenia.
— A wiesz pani, że to najciekawsze, proszę czytać.
Po chwili chora przerwała
— Istotnie — rzekła — to zdumiewające! oni ani myślą dać mi herbaty. Dojdzie do tego, że będę musiała sama nastawiać samowar. Ja się pani bardzo dziwię doprawdy, że osoba w wieku pani, osoba tak młoda, nie zada sobie trudu, żeby przekonać się jak to jest.