Strona:Klemens Junosza-Z papierów po nieboszczyku czwartym.pdf/105

Ta strona została uwierzytelniona.

lacz namiętny, nie dał się na cygaro namówić, chociaż go bardzo prosiłem.
— Nie, nie, panie Melchiorze — rzekł — stanowczo nie będę. Kaszlesz, dym ci może zaszkodzić.
Mnie taka poczciwość chwyta za serce, i Bóg mi świadkiem, że wszystkobym uczynił, aby tym zacnym ludziom wdzięczność moją okazać.
Nie zdarzyła się sposobność, podziękowałem im więc tylko ustnie i jeszcze w tym pamiętniku dziękuje im piśmiennie: dziękuję, dziękuję!!...
Nad wieczorem zajrzał do mnie Biernacki, dobry człowiek, chociaż szorstki nieco i przyzwyczajony kląć okrutnie.
Ten dał mi radę, żebym doktora nie słuchał a lekarstwa za okno powyrzucał.
— Wysmaruj się, profesorze — mówił — spirytusem mrówczanym po wierzchu, a dobrą nalewką we