Spojrzała na mnie bystro modremi, pełnemi inteligencyi oczami, niby badając mnie. Trwało to sekundę. Potem po twarzy jej przebiegł cały szereg drgnień delikatnych, prawie że niepochwytnych dla oka — i z nich utworzył się uśmiech bardzo przyjazny i pełen życzliwości.
Podała mi rękę i rzekła:
— Mam nadzieję, panie, że będziemy przyjaciołmi.
Wiem, że damom mówi się komplimenta, skłoniłem więc głowę i rzekłem:
— Sługą pani już jestem.
— A panie, cóż znowu? Nauczyciel powinien być przyjacielem i doradcą, ale nie sługą. Gdy staniemy odrazu na tym gruncie, stosunek nasz dalszy ułoży się jak najlepiej. Rodziców moich nie ma w domu, wyjechali, ale dziś powrócą. Korzystam z ich nieobecności i pomówię z panem w cztery oczy. Ojczulek mój zwykle mawia,
Strona:Klemens Junosza-Z papierów po nieboszczyku czwartym.pdf/71
Ta strona została uwierzytelniona.