Strona:Klemens Junosza - Młynarz z Zarudzia.djvu/62

Ta strona została uwierzytelniona.
— 58 —

wójt uzna przypuszczenie za słuszne, to nazajutrz rano Fryc zostanie odstawiony do więzienia.
Sołtys i dwaj gospodarze pojechali zaraz do gminy, i po naradzie z wójtem postanowiono, nie czekając ranka, Fryca uwięzić i oddać w ręce sprawiedliwości.
Pośpieszyli co prędzej, nie mogli bowiem pogodzić się z myślą, żeby zabójstwo Wojciecha miało ujść bezkarnie, żeby morderca nie odpokutował swojej zbrodni.
Wzięli ze sobą strażnika i popędzili co konie wyskoczą, tak, że jeszcze przed północą byli na kolonjach zarudzkich.
Jeżeli jednak gospodarzom bardzo szło o to, ażeby śmierć Wojciecha została pomszczoną, to Frycowi również zależało na tem, ażeby z sądami do czynienia nie mieć. Rozumiał on bardzo dobrze, że postępowanie niemowy rzucało na niego podejrzenie, które mogłoby go łatwo przed kratki sądowe zaprowadzić.
Obawiając się sądu i kary, czując się winnym ciężkiej zbrodni, Fryc uciekł zawczasu i zniknął jak kamfora.
Najusilniejsze poszukiwania w całej kolonji nie doprowadziły do rezultatu; przepadł, jak kamień w wodę.
Na zapytanie wójta, Frycowa odpowiedziała głośnym płaczem, koloniści zaś twierdzili, że nie wiedzą nic o swoim przywódcy.
— Zapewne ze zmartwienia, że go takie nieszczęście spotkało, — mówili — uciekł gdzie w las