Strona:Koniki Tadzia, Stróżak, Lekcja Emilki.djvu/25

Ta strona została uwierzytelniona.

wypada grzecznie dygnąć i powiedzieć: Na zdrowie dziadzi! Na zdrowie księdzu proboszczowi! Możecie nawes powiedzieć: Na zdrowie Pawłowi, bo Paweł mi obiezał królika przynieść, albo też zajączka z boru.
T... T... Cóż to na T?... Turek! Pies karbowego, jest biały w żółte łaty, zły i szczeka na dziadów. Nasz Mruczuś go niecierpi i parska na niego. Tego psa, moje panny, wystrzegajcie się bardzo, bo on mi już jedną lalkę na nic roztargął. Wszystkie trociny z niej wytrząsł! Ach, jak ta lalka wyglądała, po tym wypadku, moje panny to strach! Wziął ją też Julak na stracha, kijami rozparł i postawił w ogródku swoim, w maku, żeby się jej wróble bały. Ach cóż to za smutna rzecz, kiedy młoda panienka zamieni się w stracha na wróble! Chińczyk! Czego się smiejesz? Zdaje mi się, że zamiast na stole, będziesz musiał siedzieć pod stolem! A jak i to nie pomoże, to cię osrócę na wycieraczkę do piór! Własnie mówił Julek, że mu potrze-