Strona:Król Lir (William Shakespeare) 044.jpg

Ta strona została uwierzytelniona.
Oswald. Dlaczego tak ze mną poczynasz, mój człowieku? Ja ciebie nie znam.
Kent. Ale ja znam ciebie, mój robaku.
Oswald. Któż ja jestem, jeżeli mię znasz?
Kent. Hultaj, nequam, pieczeniarz; nikczemny, próżny, brudny, pyszny a goły, strojny a głodny, niecnota w grubych, wełnianych pończochach, tchórz, piszący pozwy za obrazę; zakochany w sobie, mizdrzący się, nadskakujący, elegancki hultaj; infamis, gotów makarelować z wielkiej usłużności; co się ma za coś, a nie jest niczem innem, jak mieszaniną łotra, golca, tchórza, rajfura, synem nieodrodnym burej suki; którego zbiję na kwaśne jabłko, jeżeli zechce ująć choćby jedną literę z tych zaszczytnych tytułów.
Oswald. Cóż za okropny człowiek z waszmości, że tak jeździsz po mnie, który ani ci jestem znany, ani znam ciebie?
Kent. Co za bezwstydny cham z wasana, żeby się zapierać mojej znajomości? Toż dopiero dwa dni temu, jakem ci w tył dał nogą i wygrzmocił cię przed królem. Dobądź żelazka, hultaju; chociaż to noc, ale miesiąc świeci: zmaceruję cię przy świetle miesiąca. (Dobywa miecza). Dobądź żelazka, mówię, ty plugawy, przemierzły golibrodo!
Oswald. Idź zdrów, nie mam nic z tobą do czynienia.
Kent. Dobądź żelazka, hultaju: nosisz listy przeciw królowi i służysz tej lalce wiatrem wydętej przeciw powadze jej ojca. Broń się, warchole, albo ci tak naszpikuję pieczeń — broń się!
Oswald. Ratunku! morderstwo! ratunku!
Kent. Broń się, psubracie; stój! stój! ty wymuskany furfancie! broń się!
(Bije go płazem miecza).
Oswald. Hej! ratunku! morderstwo! morderstwo!
 (Wchodzą: książę Kornwalii, Regana, Gloster, Edmund i służba).
Edmund. Co to jest? Co się tu dzieje?
Kent. Do usług waszych, mój paniczu, jeżeli macie ochotę; pójdź, potańcujemy z sobą.
Gloster. Miecze dobyte! Co to znaczy?
Ks. Kornwalii. Stójcie, jeśli wam życie miłe: umrze,
Kto jeszcze zacznie. Co się to ma znaczyć?
Regana. To są posłańcy siostry mej i króla.