Strona:Król Lir (William Shakespeare) 058.jpg

Ta strona została uwierzytelniona.
Król Lir. O, nie rozumuj o ścisłej potrzebie.
Ostatni żebrak ma jeszcze w swej nędzy
Coś zbytkownego. Nie dawaj nikomu
Więcej, niż tego natura wymaga;
Życie człowieka takie, jak bydlęce.
Ty pani, strojnie chodzisz; czyż jedynie
Dlatego strojnie chodzisz, że strój grzeje?
Do utrzymania życia czyż potrzeba
Tych strojów, które ciepła dać nie mogą?
O, co się tyczy prawdziwej potrzeby,
Bogowie, dajcie mi cierpliwość! Tej ja
Przed wszystkiem innem potrzebuję. Patrzcie,
Oto tu stoi biedny starzec, wiekiem
I cierpieniami równie przygnieciony,
Dwakroć nieszczęsny. Jeśli to wy serca
Tych córek przeciw ojcu podniecacie,
Nie chciejcie, abym to łagodnie znosił,
Słusznym zapalcie mię gniewem, nie dajcie
Wodnistym kroplom, tej niewieściej broni,
Męskich lic moich kazić. Nie, potwory,
Wywrę ja na was zemstę taką, taką,
Że się świat cały — zrobię coś takiego,
Że — nie wiem jeszcze co; będzie to jednak
Coś okropnego, strasznego. Myślicie,
Że płakać będę, nie, nie będę płakał.
Mam wprawdzie nadmiar powodów do płaczu,
Ale to serce zdruzgoce się prędzej
Na milionowe części, nim zapłaczę.
O, głupiec! blizki jestem oszalenia.
(Wychodzą: król Lir, Gloster, Kent i Błazen).
Ks. Kornwalii. Pójdźmy stąd, burza będzie.
(Słychać grzmot w oddali).
Regana.Dom ten mały:
Nie zmieści tego starca z jego świtą.
Goneryla. Sam sobie winien; zatruł sobie spokój
I znosić musi skutki swej głupoty.
Regana. Jego samego chętniebym przyjęła
Ale żadnego z jego zauszników.
Goneryla. I ja toż samo. Gdzie jest milord Gloster?
(Gloster wraca).
Ks. Kornwalii. Poszedł za starcem. Lecz oto powraca.
Gloster. Król zagniewany jest w najwyższym stopniu.
Ks. Kornwalii. Dokądże jedzie?