Strona:Królowa śniegu (Hans Christian Andersen) 012.jpg

Ta strona została uwierzytelniona.

A co gorsza, pyłek taki wpadł mu w serce, które nagle stało się zimne i twarde, przestało czuć i kochać.
— Czegóż beczysz? — zapytał opryskliwie. — Żebyś wiedziała, jaka jesteś brzydka! A jaka śmieszna, ha, ha, ha! — Cóż to za zgniła róża? pfe! — i ta szkaradna! Cała ta skrzynia to stare, brzydkie pudło, tylko ją zrzucić z dachu.
Kopnął skrzynię, zerwał różę i rozdeptał.
— Jasiu! — zawołała z przestrachem dziewczynka.
Widząc jej przerażenie, rozśmiał się szkaradnie, zerwał jeszcze jedną różę, rzucił ją i wskoczył do swojego okna.
Od tej chwili Janek zmienił się zupełnie. Kiedy Marysia chciała oglądać z nim obrazki, ruszał ramionami, mówił, że są brzydkie, i wyśmiewał się z każdego. Wkońcu powiedział, że nie chce się z nią bawić, bo jest głupia, jak małe dziecko. Nawet bajki babuni nie podobały mu się, mówił, że są niedorzeczne, zawsze miał jakieś: ale. Nieraz stawał za staruszką, kładł na nos jej okulary i naśladował jej miny i słowa. Tak samo zaczął naśladować innych i nauczył się wkrótce najbrzydszych grymasów i wykrzywiań.
W gruncie rzeczy Jaś nic temu nie był winien, tylko szkaradny pyłek szkła czarodziejskiego, które tkwiło mu w sercu. Z tego to powodu nikogo nie kochał i dokuczał Marysi, która była dla niego taka dobra. Ludzie zaczęli mówić, że Janek jest złym chłopcem, i mieli zupełną słuszność, tylko nie wiedzieli, dlaczego jest taki.
Razu jednego w zimie, gdy śnieg padał, przyniósł na podwórze szkło powiększające i przez nie patrzał na gwiazdki śniegowe, które pokrywały mu ubranie.