Strona:Królowa śniegu (Hans Christian Andersen) 037.jpg

Ta strona została uwierzytelniona.

Nigdy w tej białej, olbrzymiej przestrzeni nie słyszano śmiechu ani wesołego głosu, nie było tu nigdy rozgłośnej zabawy, choć północne niedźwiadki i inne stworzenia mogły wyprawiać najświetniejsze bale w takich wspaniałych salach, przy muzyce wichru. Nie wchodziły tu jednak nigdy — nigdy! W pałacu królowej śniegu było pusto i zawsze cicho. Cicho codziennie o jednej godzinie zapalała się zorza, a następnie gasła — cicho błyszczały białe, śnieżne ściany, cicho leżało w środku wielkie lodowe jezioro. Przejrzysty lód spękany był w tysiąc kawałków, ale wszystkie były podobne do siebie, zupełnie jednakowe. A na środku jeziora, na wysokim lodowym tronie, siedziała królowa śniegu, gdy gościła w swojem królestwie.
Mały Janek był siny z zimna, prawie czarny, ale nie wiedział o tem i nie czuł wcale chłodu, gdyż królowa śniegu zamroziła pocałunkami nawet dreszcze w jego ciele, a serce jego stało się kawałkiem lodu. Biały, zimny, śnieżny pałac wydawał mu się najwspanialszem królestwem na świecie, z podziwem patrzał na wysoki tron lodowy i bawił się u stóp jego, układając z kawałków lodu wszystko, co mu się tylko podobało. Tak właśnie dzieci bawią się klockami, budując wieże i przeróżne gmachy. Jasiowi klocków nie zabrakło nigdy; były przejrzyste, o ostrych krawędziach, zimne i jednakowe; mógł je układać całe życie w rozmaite figury, litery, desenie, a wszystko, co ułożył, wydawało mu się mądrem i doskonałem, i nic w tem nie chciał zmienić ani zepsuć.
Więc były na lodzie kwadraty, trójkąty, liczby i wyrazy: śnieg, jezioro, królowa i bardzo wiele innych, nie mógł tylko ułożyć wyrazu „kocham”, choć królowa mu powiedziała:
— Jeżeli zdołasz ułożyć ten wyraz, będziesz wolny, a ja daruję ci cały świat i nowe łyżwy.