Strona:L. M. Montgomery - Ania z Zielonego Wzgórza.djvu/147

Ta strona została uwierzytelniona.

szklankę soku, a zapraszana serdecznie przez Anię, nie wzbraniała się wypić i trzeciej. Sok był wistocie przepyszny.
— Najlepszy, jaki kiedykolwiek piłam — twierdziła Djana. — O wiele lepszy od soku pani Linde, która przecież tak bardzo chwali swoje wyroby śpiżarniane. Tamten ani się umywa do waszego.
— Bardzo wierzę, że sok Maryli musi być lepszy od soku pani Linde — rzekła Ania z głębokiem przekonaniem. — Maryla jest świetną gospodynią. Próbuje teraz uczyć mnie gotowania, lecz lękam się, że będzie miała ciężką pracę. W sztuce kucharskiej niema absolutnie żadnego pola do wyobraźni. Bezustannie należy się trzymać jakichś reguł. Kiedym ostatnio przygotowywała leguminę, zapomniałam dodać mąki. Bo właśnie podczas tego zajęcia układałam sobie prześliczną bajkę o tobie i o mnie.
Wyobraziłam sobie, że ty była ciężko chora na ospę naturalną i że wszyscy cię opuścili. Tylko ja jedna pozostawałam obok twego łóżka, pielęgnowałam cię i pomogłam powrócić do zdrowia. Ale sama zaraziłam się i dostałam ospy. Umarłam, i pochowano mnie na cmentarzu pod cieniem wierzb. Tyś zasadziła na mym grobie krzak róży, polewałaś go łzami i nigdy nie zapomniałaś przyjaciółki młodości, która poświęciła życie dla ciebie. Ach, Djano, jakaż to była wzruszająca historja! Podczas gdy rozbijałam jajka, łzy płynęły mi po twarzy. Wtedy to zapomniałam wsypać mąkę, i ciasto się zmarnowało. Wiesz wszakże, że mąka jest najważniejszym dodatkiem. Maryla była bardzo rozgniewana z tego powodu i wcale jej się nie dziwię. Ma ona z mojej winy nie jedną przykrość. Naprzykład w zeszłym tygodniu. Posłuchaj historji z sosem waniljowym do pudingu. We wtorek mieliśmy puding śliwkowy z sosem, ale pół pudingu i sosjerka sosu pozostała od obiadu. Maryla powiedziała, że ta porcja wystarczy w zupełności na następny obiad, kazała mi schować wszystko do śpiżarni i nakryć szczelnie. Miałam zamiar