Strona:L. M. Montgomery - Historynka.djvu/138

Ta strona została przepisana.

były dotychczas. Mama oświadczyła, że umywa od wszystkiego ręce i o mole nie będzie się więcej troszczyła, ale, gdyby tak kuzynka Rachela musiała za każdym razem podczas szorowania podłogi odsunąć tę ciężką skrzynię, to napewnoby się wyleczyła ze swych sentymentalnych bredni. Ja jednak mam wrażenie, — zakończyła Celinka, — że czułabym się zupełnie taksamo, gdybym była na miejscu kuzynki Racheli.
— A cóż tam jest takiego, na co kuzynka Rachela tak się boi spojrzeć? — zapytałem z ciekawością.
— Mama przypuszcza, że pisząc tak, miała na myśli swoją ślubną suknię, a ojciec twierdzi, że tu idzie najprawdopodobniej o fotografję Willa Montague, — odpowiedziała Fela. — Ojciec widział, jak tę fotografję kładła do skrzyni, zresztą ojciec orjentuje się dobrze, co w tej skrzyni leży. Miał wówczas dziesięć lat, jak kuzynka Rachela stąd wyjechała. W skrzyni tej jest podobno muślinowa ślubna suknia, welon... i... i... — Fela opuściła wzrok ku ziemi i zarumieniła się nagle.
— Jest tam halka, ręcznie haftowana od dołu do samego pasa, — dopomogła jej chłodno Historynka.
— I porcelanowy koszyczek do owoców, z jabłkiem na pałączku, — ciągnęła dalej Fela, odetchnąwszy z ulgą, — i serwis do herbaty i błękitny lichtarz.
— Bardzobym chciała obejrzeć te wszystkie rzeczy, — westchnęła Historynka.
— Ojciec powiada, że nigdyby nie otworzył tej skrzyni bez pozwolenia kuzynki Racheli, — oznajmiła Celinka.
Obydwaj z Feliksem spojrzeliśmy z szacunkiem skrzynię. Nabrała ona całkiem nowej wartości w naszych oczach i wydała nam się nagle czemś w rodzaju mogiły, w której zostało pogrzebane uczucie minionych lat.
— A co się stało z Willem Montague? — zapytałem.