Strona:L. M. Montgomery - Historynka.djvu/298

Ta strona została przepisana.
ROZDZIAŁ XXVII
KONKURS CIERPKICH JABŁEK

Nigdy nie mogłem pojąć, dlaczego Feliks tak głęboko wziął sobie do serca powodzenie Piotrka w konkursie cierpkich jabłek. Przecież na samym początku nie był tak bardzo przejęty tą ceremonją, zresztą fakt, że Piotrek mógł jeść cierpkie jabłka, nie krzywiąc się, nie wzbudził zbytniej zazdrości w sercach reszty uczestników konkursu. Lecz dla Feliksa wszystko nagle stało się nudne, przestarzałe i nie warte zachodu, dlatego, że Piotrek ciągle jeszcze w swych rękach dzierżył mistrzostwo, jeżeli chodziło o cierpkie jabłka. Prześladowało to Feliksa podczas dnia i nie dawało mu spokoju w nocy. Słyszałem nawet, jak przez sen mówił o tem. Jeżeli dotychczas nic nie mogło mu pomóc na schudnięcie, to napewno to właśnie zmartwienie bardzo się do tego przyczyniło.
Co do mnie, to nie przejmowałem się tem zbytnio. Pragnąłem przecież nadewszystko odnieść zwycięstwo w wygłaszaniu kazań i przykro mi teraz było, gdy wspominałem moją porażkę. Ale w jedzeniu cierpkich jabłek bez skrzywienia, nie miałem ochoty rywalizować i pod tym względem nie zgadzałem się absolutnie z moim bratem. Jednakże, gdy Feliks począł się modlić na ten temat, uświadomiłem sobie, jak bardzo głęboko leży mu to na sercu i pocieszałem się nadzieją, że kiedyś jednak odniesie biedak zwycięstwo.