Strona:L. M. Montgomery - Historynka.djvu/98

Ta strona została przepisana.

nią żywicy pomieszanej z aromatem mięty, która pachniała jeszcze mocniej na słońcu.
Z gęstej trawy w alei Wuja Stefana wysuwały główki blade kwiatuszki, których nazwy nikt z nas dokładnie nie znał. Kwiatuszki te rosły tu już wówczas, gdy pradziadek King kupił tę połać pola. Nigdy tych kwiatuszków nigdzie indziej nie widziałem i nie mogłem ich odnaleźć w żadnym ogrodniczym katalogu. Po długiej naradzie nazwaliśmy je „Białemi Damami“. Historynka wymyśliła tę nazwę, mówiąc, że kwiatki te wyglądają, jak duszyczki dobrych kobiet, które wiele cierpiały i były za życia bardzo cierpliwe. Istotnie, kwiatki były delikatne, o dziwnym subtelnym zapachu, który roznosił się na najdalszą odległość, lecz znikał wówczas, gdy się pochylało nad kwiatkiem, aby go powąchać. Pachniały te kwiatki długo jeszcze po zerwaniu i chociaż niejednokrotnie przyjezdni zachwycali się niemi i zabierali z sobą ich nasionka, kwiatki te nigdy nie wschodziły na żadnym obcym gruncie.
— Historja moja będzie o pani Dunbar i o kapitanie statku „Fanny“, — oznajmiła Historynka, sadowiąc się wygodnie na gałązkach i opierając swą ciemną główkę o pień drzewa. — Jest ona smutna, piękna i prawdziwa. Najbardziej lubię opowiadać historje, o których wiem, że nie są zmyślone. Pani Dunbar mieszka w mieście naprzeciw ciotki Ludwiki i jest ogromnie miła. Gdy się patrzy na nią, nawet na myśl nie przychodzi, że przeżyła w swem życiu wielką tragedję, a jednak tak było. Historję tę opowiedziała mi ciotka Ludwika. Działo się to dawno, bardzo dawno temu, bo wszystkie niezwykłe zdarzenia mogły się dziać tylko bardzo dawno. Było to w roku... 49, kiedy ludzie pod wpływem owczego pędu wyjeżdżali gromadnie na poszukiwanie złota do Kalifornji. Ogarnęła wszystkich gorączka, powiada ciotka Ludwika. Gorączka