Strona:Lafcadio Hearn - Lotos.djvu/139

Ta strona została uwierzytelniona.

rego zamku. Słońce zniża się coraz bardziej, a na jeziorze i niebie rozpoczyna się cudowna, zadziwiająca gra barw.
Szerokie, krótkie, purpurowe chmury, ponad i po za zbitą masą pagórków płynące, zamieniają się w mgłę o delikatno różowym i blado złotym tonie, i stapiają się w przedziwną kombinację koloru zielonego z niebieskim. Daleka część jeziora przybiera nieopisanie delikatną barwę fioletu, a sylwetka pokrytej sosnami wyspy, zdaje się pływać w tym miękkim, rozpuszczonym morzu kolorów. Ale najbliższą i płytszą część jeziora przecina jak ostrą linią wpadająca bystra rzeka i zwierciadło jeziora po zewnętrznej stronie linii mieni się barwą cudownego, starego rudo-czerwonego bronzu. Delikatne odcienie coraz to zmieniają przedziwną, lśniącą barwę, jak powierzchnia mieniącego się jedwabiu.
Powracając do domu, rzucam jeszcze ostatni raz wzrokiem na zachód, i widzę, że góry zniknęły zupełnie. Przedemną roztacza się już tylko mglista toń bez horyzontu, niby widmo jeziora. Nagle spostrzegam na wodzie coś płynącego. Obok mnie na moście stoi kobieta i, szepcąc coś, rzuca małe papierki na toń jeziora. Modli się za swe dziecko. Na każdym pasku papieru widnieje obraz Jizo i jakiś napis. Gdy dziecko umiera, matka kupuje małą pieczątkę (hanko) z wizerunkiem Jizo i na setce małych skrawków papieru wybija wizerunek bóstwa. Czasem pisze na kartkach słowa: „Za duszę…” — dalej następuje imię. Nigdy jednak imię prawdziwe, ale Kamyo, imię duszy, które kapłan nadał dziecku po śmierci, a które widnieje również na pamiątko-